Śmierć bez procedury
Kiedy Polskę obiegła informacja na temat samobójstwa dwunastoletniej Kingi spod Dąbrowy Tarnowskiej, znów usłyszałam utyskiwanie na złe polskie prawo. Dziewczynka stała się ofiarą molestowania ze strony swojego ojczyma oraz przyjaciela rodziny, z czego zwierzyła się zaufanym osobom. Sprawę zgłoszono właściwym organom, Prokuraturze, Policji oraz Powiatowemu Centrum Pomocy Rodzinie. Pomimo to, dziewczynka w dalszym ciągu miała kontakt ze swoim oprawcą. Po prawie pół roku po zgłoszeniu, dziewczynka odebrała sobie życie.
Plakat w Sądzie Okręgowym w Słupsku, fot. archiwum własne |
W ślad za opisaną przez dziennikarza Michała Janczura historią pojawił się szereg komentarzy poddających surowej krytyce obecnie obowiązujące przepisy prawne w zakresie ochrony małoletnich pokrzywdzonych przemocą. I jak zawsze wówczas podnosi się we mnie ciśnienie, bo wskazać trzeba, że nie zawodzi samo prawo, a stosowanie tego prawa, które nie jest w pełni przestrzegane.
Bo przepisy, to my mamy proszę Państwa niemal takie same, jak we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Tylko obserwacje law in action prowadzą do przykrych wniosków, że osoby bezpośrednio odpowiedzialne za stosowanie prawa, tj. kuratorzy sądowi, asystenci rodziny, pracownicy MOPR, a czasem i nawet (sic!) sędziowie, mają, delikatnie rzecz ujmując, własne podejście do prawa, a już na pewno do zmian w prawie. Niektóre procedury są całkowicie pomijane, przymyka się oko na zachowania i działania rodziny, które obiektywnie kwalifikowałyby do odebrania dziecka pozostającego pod jej pieczą. Wszystko zdaje się funkcjonować w myśl zasady, że najgorszą rzeczą dla dziecka jest przekazanie go do rodziny zastępczej i odseparowanie od rodziny biologicznej, mimo że tam, z dużym prawdopodobieństwem, małoletni uniknąłby doświadczania przemocy.
Każdy zagraniczny przypadek odebrania dziecka (nie daj Boże z polskiej rodziny) z rąk rodziców przez odpowiednie instytucje np. w Niemczech (owiany złą sławą niemiecki Jugendamt) i w krajach skandynawskich, wzbudza tymczasem w naszym społeczeństwie oburzenie i krytykę, jako „bezduszne”.
Osobiście dzięki dziesiątkom spraw prowadzonych równolegle w naszej kancelarii i za granicą, mam bezpośredni wgląd w funkcjonowanie urzędów w Europie Zachodniej, przy tym porównanie z tożsamymi instytucjami krajowymi. I mogę oczywiście mówić na podstawie jedynie własnych doświadczeń (a raczej moich Klientów), ale nie spotkałam się z tym, aby urzędy za granicą czyhały na odebranie dzieci z rodzin biologicznych – bezpodstawnie.
Przeciwnie, dostrzec można szczególną dbałość o dochowanie wszelkich procedur. Trudno tam spodziewać się, że przedstawiciel społeczny bądź urzędnik miałby „przymykać oko” na jakieś sytuacje. Weźmy pod uwagę, że celem, jaki przyświeca regulacjom jest przede wszystkim dobro dziecka, przez co należy rozumieć ochronę jego życia i zdrowia (w tym zdrowia psychicznego!) i w tym duchu było one tworzone.
Jak to może działać w praktyce? Dam Państwu przykład mojej Klientki, która mieszkała w jednym z państw skandynawskich. Miała ona pod opieką dziecko i dzieliła mieszkanie z przemocowym mężem. Po jednym z domowych incydentów (niezbyt poważnym, jeśli można w ogóle tak oceniać), po przyjęciu jej zawiadomienia o wystąpieniu problemu przemocy w rodzinie, policja kategorycznie zakazała jej powrotu do domu, w którym przebywał mąż (i tata dziecka). Niemal natychmiast postawiono matce wybór: 1) zamieszkać z dzieckiem w domu samotnej matki (oddalonym o sto kilometrów od miasta, w skrajnie skromnych warunkach) 2) znaleźć na własną rękę miejsce inne niż mieszkanie dzielone z przemocowym partnerem.
Alternatywą, w przypadku jej powrotu z dzieckiem do męża, było natychmiastowe odebranie dziecka przez państwo i umieszczenie w pieczy zastęczej do czasu wyjaśnienia sytuacji związanej z ewentualną przemocą. Matka bowiem, jako osoba dorosła, może nie chcieć pomocy i godzić się (w pewnym sensie) na przemoc ale dzieci, pozbawione możliwości samodzielnej ucieczki przed przemocą, powinny być zawsze chronione przez prawo. Kończąc naszą historię, matka, niechcąc rezygnować z dobrze płatnej pracy w ekspresowym tempie wynajęła inne mieszkanie i wyprowadziła się.
Myślę, że niektórzy często są urażeni tak szybkim i bezkompromisowym działaniem zagranicznych organów, zapominając, że to właśnie szybka i odpowiednia reakcja – odseparowanie sprawcy przemocy - pozwala zapobiec poważniejszym szkodom.
Ujawnia to jednak problem systemowy. Posiadamy bowiem odpowiednie narzędzia (przepisy prawne, w tym szereg procedur), niestety osoby odpowiedzialne za ich stosowanie nie są poddawane odpowiednim szkoleniom a, co za tym idzie, często nie ma wypracowanych schematów działania, które zmuszałyby do podejmowania niezwłocznych, właściwych reakcji. Mając na względzie zapobieżenie przyszłym tragediom, poddaję te smutne refleksje pod rozwagę wszystkich, którzy mogą mieć wpływ na stosowanie prawa. W sprawach życia i śmierci nie ma bowiem przestrzeni na kompromis.
Bardzo ciekawa historia! Uwielbiam czytać i słuchać o sprawach kryminalnych.
OdpowiedzUsuń