Upadek niezależności sądów?
Zmiany, które zostają właśnie
wprowadzane do funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości w Rzeczypospolitej
Polskiej powodują, że jako czynny adwokat czuję się w obowiązku napisać dla
Państwa kilka słów, aby wyjaśnić, co obecnie się dzieje i jakie może to
przynieść skutki.
Po pierwsze, trzeba wskazać, że obowiązująca w naszym kraju
Konstytucja celowo rozłożyła układ sił w taki sposób, aby żaden polityk
(Prezydent czy tym bardziej Minister Sprawiedliwości) nie decydował o tym, kto
miałby być sędzią, ponieważ sędzia powinien zawsze być wolny od nacisków.
W tym celu organem, który decyduje
o nominacjach i awansach sędziowskich jest Krajowa Rada Sądownictwa (dalej
również: KRS). Suweren (naród) uchwalając Konstytucję dopuścił wpływ
przedstawicieli władzy na nominacje i awanse sędziowskie, skład KRS ustalając w
proporcjach 17 sędziów do 8 przedstawicieli władzy. Sposób wyboru członków –
jak wskazuje Konstytucja – ma określać ustawa.
Dotychczas sędziowie do Krajowej Rady
Sądownictwa wybierani byli przez sędziów, co wydawało się oczywiste jako
wynikające z zasady odrębności sądownictwa od innych
władz. Przypuszczam, że autorom Konstytucji nie śniło się nawet, że ktoś
wpadnie na pomysł, by skład KRS wybierany był... przez Sejm. A więc że obecnie politycy
będą wpływać na to, kto z sędziów zasiądzie w składzie organu wybierającego nowych
i awansującego dotychczasowych sędziów.
Dodatkowo ustawodawcy planują
wymienić dotychczasowych prezesów i wiceprezesów sadów oraz „wygasić” (co to w
ogóle znaczy?) dotychczasowe kadencje członków KRS, co oznacza, że lada chwila Krajowa
Rada Sądownictwa uzyska nowy, zgodny z życzeniem nowej władzy, skład. Wszyscy
obecni sędziowie Sądu Najwyższego mają przejść w stan spoczynku z dniem
następującym po dniu wejścia w życie nowej ustawy o Sądzie Najwyższym. Do dnia
osiągnięcia wieku emerytalnego mają otrzymywać uposażenie w wysokości 100%
wynagrodzenia sędziego SN. Do tego jeszcze kwestia wieku emerytalnego: sędzia
Sądu Najwyższego ma przejść w stan spoczynku z dniem ukończenia 60 roku życia
(kobiety) lub 65 roku życia (mężczyźni), chyba że Minister Sprawiedliwości (w
wersji, którą ja czytam, chociaż z doniesień medialnych wynika, że może zgodnie
z nową poprawką będzie to KRS) wyrazi zgodę na kontynuowanie pracy przez
sędziego. Dotychczas w stan spoczynku miał przejść sędzia Sądu Najwyższego,
który osiągnął wiek lat 70 – i to tylko, jeśli nie wyraził odmiennej woli. Powyższa
zmiana ma oczywiście na celu usunięcie sędziów, którzy z jakichś względów nie
odpowiadają obecnej władzy, bo chyba nikt nie wierzy w to, że 60 czy 65-letni
prawnik z powodów starczych jest niezdolny do wykonywania zawodu. Jest to potworne marnotrawienie zasobów –
najlepsi według mnie orzekający sędziowie to osoby 60+. W imię politycznego
zwycięstwa partyjnego zdecydowano, że nie będą oni orzekać, ale będą pobierać
uposażenie, bo może część sędziów ostatecznie dojdzie do przekonania, że i tak
nie dadzą rady z tym systemem zwyciężyć, a skoro otrzymają pieniądze za
nicnierobienie takie same, jak mieliby otrzymać za ciężką pracę, to może nawet nie
warto się sprzeciwiać?
Dzięki obecnym zawirowaniom wróciłam do tej wspaniałej lektury - myślę, że obowiązkowej dla każdej osoby zajmującej się prawem w teorii lub w praktyce |
A teraz najważniejsze: dlaczego
zależności powyższe mają wpływ na życie każdego obywatela?
Muszą Państwo wiedzieć, że prawnicy
mają okazję obserwować, jak wygląda funkcjonowanie systemu, w którym polityka
ma wpływ na podejmowane decyzje. Tak niestety dzieje się już – od dawna, choć
obecnie w bardziej zauważalnym stopniu – w prokuraturze. I jest to niezwykle
przygnębiające, ale doskonale wiemy, że prokuratorzy mają często związane ręce,
zdarza się, że podejmują decyzje – też decyzje procesowe – niemal na
zamówienie. Każdy czynny adwokat, jak sądzę, mógłby dać osobisty przykład
sprawy, w której decyzje podjęte przez prokuraturę nie miały nic wspólnego z
zasadą praworządności, za to były zgodne z jakąś pożądaną przez kogoś (władzę) linią
działania.
Jest naprawdę dużo narzędzi,
które można zastosować, aby ludzie zaczęli stosować choćby zwykłą autocenzurę. W
przypadku organów ścigania - na przykład nie kwalifikowali sprawy czyjejś
śmierci jako zabójstwa (bo trzeba szukać sprawcy, należy go znaleźć i oskarżyć)
tylko wpisali w statystykę jako zwykłe zaginięcie. Nie wszczynali w takiej
sprawie śledztwa w ogóle. Dopiero jakby zabójca się znalazł, to wszczynają i od
razu mogą iść w proces – no i mamy wykrywalność zabójstw chyba najwyższą w
Europie w taki sposób, a i mniej roboty. Wydaje się, że drobiazg, bo nawet
nikomu wprost nieszkodzący (tylko zabójca chodzi na wolności i nikt go nie
szuka).
Trzeba dodać, że często jest to o
wiele subtelniejsze, niż mogłoby się zdawać. Nie sądzę, aby ktoś do kogoś
dzwonił i „zamawiał”. Wystarczy, że nadgorliwi prokuratorzy, którym zasada
praworządności czy sprawiedliwości jest bliższa niż choćby nieubłagana zasada
uczynienia zadość statystyce, otrzymują od przełożonych dwa razy więcej pracy.
Albo dwa razy gorsze sprawy. Albo zawsze dyżury tylko w najgorszych datach,
kiedy inni odpoczywają. Albo nie otrzymują awansu, po prostu. Znam wspaniałych
prokuratorów, którzy wciąż robią swoją robotę naprawdę dobrze, pomimo wszystko.
Byłabym skłonna powiedzieć, że jest ich wielu – i ogromnie podziwiam
determinację tych osób. Ale znam też takich, którzy – gołym okiem widać – czują
swoją niemal nieograniczoną władzę w postępowaniu przygotowawczym i w sposób
zasadniczy szkodzą zarówno postępowaniu, wymiarowi sprawiedliwości, zasadzie
praworządności – jak i zwykłym ludziom, którzy są „klientami” prokuratury.
Na szczęście (do tej pory) zawsze
mieliśmy ostatecznie niezawisły sąd, który ratował sytuację. W swoim
doświadczeniu zawodowym jeden raz spotkałam się z sytuacją, która wywołała
pewne moje wątpliwości co do bezstronności sądu, jednak być może i co do tego
wypadku moje odczucie było mylne. Prowadziłam sprawy przeciw instytucjom
państwowym, Skarbowi Państwa, podmiotom publicznym. Nigdy nie miałam cienia
wątpliwości, że sąd rozstrzyga bezstronnie. Po wygranej sprawie Skarb Państwa
musiał wypłacać zasądzone kwoty. Nie chcę nawet myśleć, co miałabym doradzić
klientowi mojej kancelarii, gdybym miała przekonanie, że sprawa jest „do
wygrania”, jednak w sprawie tej orzekać będzie sąd, który tyle będzie miał
wspólnego z niezależnością i niezawisłością, co obecnie prokuratura. Na przykład
w sprawie, w której drugą stroną będzie już nawet nie Skarb Państwa, ale
polityk rządzącej partii lub jego rodzina.
W żadnym stopniu nie znajduję
usprawiedliwienia dla projektów i planów, które lada chwila będą obowiązującym
prawem, skoro pomysłodawcy mają większość w Sejmie i Senacie, a Prezydent zdaje
się pełnić rolę fasadową i podpisuje wszystko. Skrót myślowy podawany przez
media – że koniec w trójpodziałem władzy – niesie niestety prawdziwy przekaz.
I jeszcze jedno: od ponad
dziesięciu lat obserwuję działalność sądów z punktu widzenia pełnomocnika.
Wcześniej „załapałam” się jeszcze na takie prawdziwe praktyki na aplikacji,
spędzając – jeśli dobrze pamiętam – 6 miesięcy, po jednym miesiącu w
konkretnych wydziałach sądu oraz prokuraturze. Byłam gorliwym obserwatorem, ze
świadomością, że przeżywam jedyny czas, kiedy mogę przyjrzeć się mechanizmom
funkcjonowania tych instytucji, przy których za chwilę będę działać od zewnątrz.
Napatrzyłam się na wiele nieprawidłowości
- zarówno obserwując system „od środka” – jak i od zewnątrz, z punktu
widzenia adwokata. Uważam, że reformy są niezbędne. Reformy, nie zaś zadeptanie
naczelnej zasady Konstytucji odnoszącej się do Sądów i Trybunałów, że są one
władzą odrębną i niezależną od innych władz (art. 173 Konstytucji).
Wyłącznie sądy i prawnicy zostali niezależni
OdpowiedzUsuń