Kwestia uchodźców i prawne zawijasy.
„Zawarliśmy taką umowę z tamtą
spółką, ale nie o to nam wtedy chodziło, co tam było napisane. Musieliśmy mieć
na to jakąś podkładkę, bo tam przelew był robiony wcześniej, prezes zrobił,
takie założenie było, żeby to dofinansować, szybko trzeba było inwestycje
zrobić, to taka okazja była, to się swoje włożyło - i ten
zagraniczny inwestor to w przyjaźni z nami był i o wszystkim informowany był,
każdy wiedział ile włożył, tylko to wówczas nie mogła być darowizna, no i
trochę też nie bardzo to wszystko chcieliśmy tak fakturować, bo to i zagranica,
i zwrot VATu od razu, a to wiadomo, że kontrola będzie urzędu skarbowego, jak
to przy każdym zwrocie, a kto lubi kontrole, no nikt nie lubi, prawda? No tośmy
taką inna umowę zawarli, że niby tego, a tu pieniądze normalnie można było
przelać i księgowość zastrzeżeń nie miała. A teraz wszystko się tak zaplątało,
inwestor obrażony, że niby my coś mamy zrobić, bo tak w umowie napisane, kasa
zablokowana, jakoś może można tę umowę ODKRĘCIĆ, Pani Mecenas?”
Prawny zawijas.
Czasem odkręcić można, ale
zazwyczaj trudno. Jeśli odkręcać, to już trzeba hiperumiejętnie. Bo jak się coś
innego robi, niż się mówi, to mamy tego zazwyczaj określone konsekwencje. Które
mogą być trwałe. W skali mikro oraz w skali makro.
Zawsze (prawie zawsze) można zaś
wcześniej, przed stworzeniem prawnego zawijasa, nazwać rzeczy właściwie, ubrać
je we właściwe instrumenty prawne, by w bezpieczny sposób przeprowadzić określoną
operację. W skali mikro i makro. Na poziomie przedsiębiorcy – ale również na
poziomie działalności i decyzji państwa prawa.
Niepokojące jest jednak bardzo, jeśli
w skali makro, na poziomie działalności i decyzji państwa prawa, mamy takie prawne zawijasy. Jeszcze gorzej, gdy ktoś chce je nieumiejętnie odkręcać.
Kiedy konflikt na Ukrainie przybrał
na sile i do Polski zaczęły napływać po raz pierwszy w historii Polski
powojennej niepoliczalne tłumy ludzi obcego pochodzenia, uciekających ze swego
kraju, powstał moim zdaniem właśnie wielki prawny zawijas. To byli często ludzie, którym bomby spadały
na głowy. Był czas i rejony, gdy rodziny nie wychodziły z domów, bo w drodze po
zakupy można było zostać zabitym. Ludzie znikali, nie wiadomo kiedy, gdzie i
jak. Nie wiadomo, ilu zginęło, mężczyźni, kobiety, dzieci, żadna statystyka nie
jest wiarygodna.
Wojna. Wojna domowa. Jeszcze straszniejsza,
bo po dwóch stronach barykady walczyli i nadal walczą ze sobą członkowie jednej
rodziny. Cześć z osób przybyłych do Polski z Ukrainy (może być ich podobno
milion) – wystąpiło o nadanie im statusu uchodźcy. Tymczasem państwo polskie, bardzo konsekwentnie odmawiając nadania komukolwiek takiego statusu, wysłało prosty komunikat: przybyli
do Polski Ukraińcy są migrantami ekonomicznymi. Wyłącznie. Pardon, podobno 4
(CZTEREM!) osobom przyznano status uchodźcy.
Oczywiście trudno się nie domyśleć,
dlaczego tak, a nie inaczej. Uchodźcę trzeba bowiem objąć specjalna opieką, w
tym socjalną, na którą najwyraźniej nie było naszego kraju stać. Uchodźca
kosztuje, a imigrant ekonomiczny zarabia na siebie, taka różnica. Taniej więc było stworzyć iluzję, że WSZYSCY mieszkańcy Ukrainy, którzy do Polski przyjechali, są tu wyłącznie z powodów ekonomicznych. Ja jestem jednak
adwokatem, a nie politykiem i przepisy znam. Jestem też od pomagania ludziom, a
nie od tłumaczenia im, jaką politykę ma moje państwo.
Krew we mnie buzowała, kiedy
osoby ukraińskiego pochodzenia pytały, co mają robić, by w Polsce zostać, kiedy
słyszałam różne historie ich dotyczące. Jednego chłopca (chyba mogę tak o nim
powiedzieć, choć był pełnoletni) namawiałam mimo wszystko do wszczęcia procedury starania się o nadanie statusu uchodźcy. Ale się od kolegów
dowiedział, jaka jest praktyka – i nawet nie spróbował.
Krew się we mnie zupełnie zagotowała
natomiast, kiedy usłyszałam panią Premier polskiego rządu w Parlamencie
Europejskim twierdzącą, że my tu w Polsce mamy milion uchodźców z Ukrainy.
Proszę na to spojrzeć ich oczami, nawet moimi oczami proszę sobie na tę
sytuację spojrzeć, a zrozumiecie Państwo, wręcz chwała Panu, że telewizor
przetrwał tę próbę mierząc się ze mną ze mną oko w oko w czasie wystąpienia pani
Premier. Niebywałe.
I niech nikt nie próbuje mówić,
że to złe poprzednie rządy taką politykę przyjęły, bo nie zauważyłam, by w ciągu ostatnich
tygodni nadawany był status uchodźcy komukolwiek z Ukrainy. To polityka całego
państwa polskiego, a nie konkretnego rządu jest taka właśnie. Prawny zawijas,
bo gdyby rzetelnie przyglądać się warunkom, w jakich część migrantów znalazła się
w naszym kraju, to sądzę, że uchodźców znalazło by się więcej niż dwóch czy czterech.
Żeby też było jasne: nie mam
najmniejszych wątpliwości, że większość przybyłych do Polski zza wschodniej
granicy, to rzeczywiście migranci ekonomiczni – i bardzo dobrze, ciężko tu
pracują, zastępują też „ubytek społeczny” w postaci wyemigrowanych Polaków,
którzy również ze względów ekonomicznych przemieścili się dalej na zachód. Taka
kolej rzeczy, takie czasy, taka ekonomia.
Jednak przyjęcie zupełnie innej, moim zdaniem nieprawdziwej tezy za punkt wyjścia, pociąga za sobą określone skutki: gdybyśmy godnie przyjęli migrantów z Ukrainy,
nazywając za każdym razem ich status wedle właściwej miary, tym z nich, którzy
szukali u nas schronienia ratując własne życie, udzielili ochrony
prawnomiędzynarodowej gwarantowanej podpisanymi przez Polskę konwencjami, być
może teraz w negocjacjach z Unią Europejską, w bardzo trudnej sprawie
imigrantów z innych krajów, mielibyśmy rzeczowe argumenty. Gdybyśmy jako państwo spróbowali chociaż stworzyć rzetelne mechanizmy radzenia sobie z badaniem, kto uchodźcą jest, a
kto tylko ekonomicznym migrantem, gdybyśmy zadali sobie trud pomocy ludziom,
którzy tej pomocy potrzebowali, teraz stałoby za nami bezcenne doświadczenie, rzeczowe
argumenty i siła.
Moglibyśmy doradzać innym państwom, jak z tym problemem się zmierzyć, moglibyśmy wspólnie rozwiązywać naprawdę trudne dylematy i wspólnie podejmować decyzje, dotyczące nas samych i innych państw.
Można też było przemilczeć kwestię migrantów zza wschodniej granicy, traktując tę sprawę jako naszą wewnętrzną decyzję, skoro mleko się już rozlało. Zrobiliśmy pewne założenia, teraz są tego określone konsekwencje.
A tak – zawijas prawny i
kompromitacja.
No prosze o tym nikt nie pisze, a to moim zdaniem bardzo istotne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Myślę, że nadal jest to dość aktualne, aby poruszyć w debacie publicznej kwestię przygotowania odpowiednich standardów i procedur postępowania wobec cudzoziemców, aby jak najszybciej móc nadać odpowiedni status prawny ich obecności w naszym kraju. Można spodziewać się, że nadanie statusu uchodźcy powinno dotyczyć niemałej grupy osób. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo proszę. Również mało kto pisze o podobnych sprawach, a tutaj jest wszystko pięknie ładnie opisane. I trafiła Pani w punkt, Pani Elżbieto :) My w Kacprzak również zwracamy uwagę na nazewnictwo, zwłaszcza po tym, co Pani tutaj napisała. Odmówili nadania statusu uchodźcy, ale teraz stawiają tych uchodźców z Ukrainy jako żywą tarczę przed sobą. Ale jak uchodźców, skoro oni takiego statusu nie mają? Ano właśnie.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń