Koszty postępowania sądowego
- Ale jak wygramy sprawę, to
rozumiem, że druga strona będzie musiała zwrócić mi koszty tego postępowania? –
pyta mnie każdy klient, który zaczyna sprawę w sądzie. Rozumie się samo przez
się, nieprawdaż.
Niestety, nie-prawda(ż). Bo
TEORETYCZNIE – tak. Ale, czy wiecie Państwo, jaka jest różnica pomiędzy teorią
a praktyką? Znam taką trafną odpowiedź, która przyzwoitością niestety wykracza
poza ramy tego tekstu. Zasady zwrotu kosztów postępowania również zresztą niewiele
mają wspólnego z przyzwoitością, a jednak opiszę tu krótko, na czym polega ich
istota.
Otóż przepisy regulują, jakie są tzw.
minimalne stawki wynagrodzenia zasądzanego pełnomocnikom stron za prowadzenie
spraw z urzędu. To są kwoty wypłacane adwokatom przez Skarb Państwa za
prowadzenie przez nich spraw zleconych im przez sąd w przypadku, gdy stronie
postępowania z takich czy innych przyczyn (np. gdy wykaże, że nie ma pieniędzy)
„należy się” adwokat opłacany przez państwo (czyli przez Was, Czytelnicy).
Jak wiadomo, w kasie państwowej
wiele nie ma, a adwokaci z założenia ustawodawcy z pewnością mogą dołożyć się
do tej publicznej pomocy „z urzędu”. Więc od wielu lat utrzymuje się „minimalne
stawki” na rzeczywiście minimalnym poziomie. Jest to oczywistą arogancją ustawodawcy
w stosunku do mojej grupy zawodowej, ale – pal licho, znoszę to z godnością.
Wprawdzie z pewnym dyskomfortem – wolę pomagać innym, kiedy tego chcę, a nie,
gdy się mnie do tego zmusza – jednak traktuję swoje „urzędówki” tak właśnie - jako działalność społeczną. I nawet mogłabym
się zgodzić, z powodu trudnej sytuacji finansowej budżetu państwa i osobistego
umiłowania Ojczyzny, na takie współfinansowanie pomocy prawnej z urzędu.
Jest jednak pewien szkopuł. Kiedy
prowadzimy sprawy zwykłe, nie te „z urzędu” i dobiegają one do końca – sąd rozstrzygając
zasądza stronie wygrywającej spór „koszty procesu”. Czyli, odpowiadając na
pytanie klienta z pierwszego akapitu – TAK, sąd zasądza koszty procesu, jednak
- UWAGA: według stawek wskazanych w rozporządzeniu o „minimalnych stawkach”.
Współpracowałam kiedyś z dobrze
prosperującą spółką, która przy okazji obsługi w zupełnie innym obszarze
prawnym zwróciła się do mojej kancelarii o pomoc w postępowaniu sądowym
dotyczącym zwolnionego z pracy pracownika. Sprawa miała charakter wyłącznie
wizerunkowy, chodziło o to, by nie demoralizować pozostałych zatrudnionych osób
„ustąpieniem” przez pracodawcę w dość pryncypialnych kwestiach. Niestety, od
strony sądowej sprawa ta była szalenie pracochłonna, musieliśmy wykonać przy
jej okazji dogłębną analizę dokumentacji spółki, w tym z udziałem zewnętrznych
ekspertów, księgowych i biegłych. Odbyło się kilka rozpraw, z których każda
trwała po kilka godzin. Ustalone z klientem honorarium mojej kancelarii w tej
sprawie nie było właściwie wynagrodzeniem, a raczej - przysługą, która nawet nie stanowiła
ostatecznie zwrotu poniesionych przez nas kosztów, była to kwota 2.000 zł.
Sprawę wygraliśmy. Sąd zasądził całkowity zwrot kosztów, we wskazanej w wyroku
kwocie… 60 zł. Na tyle została oszacowana nasza praca przez ustawodawcę.
wnętrze sądu XIX wiek, Anglia, źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/S%C4%85d#/media/File:Old_Bailey_Microcosm_edited.jpg |
Klient był umiarkowanie usatysfakcjonowany informacją, że
to właśnie jest sukces, że formalnie koszty zostały mu w całości zwrócone,
radość z wygranej została zamącona. Ponieważ spór w tamtej sprawie miał w
całości charakter raczej walki o pryncypia, tym wyrazistsza była porażka
wymiaru sprawiedliwości w punkcie, w jakim sąd zasądził „koszty postępowania”. W
każdej sprawie, zasądzając koszty, sądy posługują się wyłącznie kwotami
wykazywanymi w przywoływanych rozporządzeniach dotyczących „stawek minimalnych”.
Dopóki wykazane w nich kwoty nie zbliżą się do poziomu stawek rynkowych, trudno
mówić o sprawiedliwości procesowej.
Niestety, koszty na prawnika nie z urzędu są bardzo wysokie.
OdpowiedzUsuńTo niestety często prawda. im bardziej wykwalifikowany specjalista, tym zazwyczaj wyższe są koszty. Podobnie wygląda to we wszystkich innych branżach. Dlatego należy walczyć o to, aby państwo zapewniało również osobom, których nie stać na odpłatną pomoc - realne wsparcie z urzędu. Obawiam się, że niewiele się dzieje w tym zakresie. Warto o tym głośnio mówić.
OdpowiedzUsuń