Białe szaleństwo z głową (i nogami).
Jesteśmy w samym środku sezonu
zimowego. Wprawdzie pogoda dopisuje tak na pół gwizdka, jeśli chodzi o możliwości
narciarskie, ale wszystko może się szybko zmienić, poza tym część z nas wybiera
się na narty w miejsca, gdzie śniegu nigdy nie braknie. Wobec
czego dziś już chciałabym wrzucić mały kamyk do ogródka świadomości prawnej
narciarzy.
Przykro jest to bowiem stwierdzać
i mam nadzieję, że nikt osobiście się nie poczuje obrażony, jeśli powiem, że
moim zdaniem kultury jazdy naszym narciarzom często brak. Może odkąd Adam
Małysz zaczął odnosić tak cudne, spektakularne sukcesy, narciarstwo aspiruje do
bycia również naszym narodowym sportem (bo chyba już nie piłka nożna?),
jednak aspiracje te nie zawsze idą w parze ze znajomością podstaw zachowania na
stoku. Trochę to tak, jak jeszcze niedawno można było poznać z daleka polskiego
kierowcę na drodze (jechał lewym pasem autostradą, choć prawy był wolny oraz
nie znał zasady włączania się w ruch „na zamek”). Niestety, jeżdżąc na nartach za
granicą, naprawdę z daleka mogłam rozpoznać rodaków na stoku. I dumna nie zawsze
byłam, oględnie rzecz ujmując.
To ci, co się niespodzianie
gromadzili na środku wąskiego zjazdu, łapiąc w grupce promienie słońca i
ucinając pogawędki, podczas gdy inni próbowali ich z każdej strony ominąć, nie
łamiąc sobie przy tym nóg. To ci, co (z oszczędności?) wędrowali pieszo stokiem,
w górę lub w dół (dlaczego w dół?!). To ci, którzy mijali bez zatrzymania i udzielenia
pomocy osobom, które przewróciły się na stoku. I również ci, których odwaga
mnie zadziwiała, bo na nogach łatwo się już nie stało po którymśtam grzańcu, a
narty jednak zakładali – i w drogę.
Tymczasem,
również i na stoku obowiązują pewne zasady, przepisy, podobnie do przepisów o
ruchu drogowym. Dziś już nikt (a szkoda)
nie czyta „Kodeksu Narciarskiego” opracowanego przez wybitnego prawnika,
adwokata Andrzeja Rozmarynowicza oraz prof. Władysława Lenkiewicza pod koniec
lat 60. XX wieku. Jednak wielce uniwersalne, a przy tym mające zazwyczaj walor
obowiązujących przepisów, są zasady opracowane przez Międzynarodową Federację
Narciarską (FIS). Nazywane „Dekalogiem narciarza”, są dostępne w wielu źródłach w
Internecie, ponadto najczęściej w jakiejś formie opracowania publikowane przez
podmioty zarządzające stokiem. I nie są to żarty, te przepisy obowiązują na
serio.
Warto od małego uczyć dzieci zasad bezpieczeństwa. Fot. EB |
Jeśli
doszłoby do wypadku na stoku – wina jest zawsze tego, co na górze. To tak mniej
więcej, jak w przypadku aut – wina tego, co z tyłu. Jeśli więc zjeżdżając
spowodujemy wypadek na stoku, możemy być pewni konsekwencji finansowych. Bo i
odpowiedzialność jest tu podobna, jak w przypadku kolizji czy
wypadków drogowych. I jeśli nie będziemy mieć wykupionej polisy OC (to naprawdę
nie jest żart, ani żadna przesada!), która przecież w przypadku samochodów jest
obowiązkowa, na stoku zaś już nie – za nasze wakacje możemy zapłacić znacznie,
znacznie więcej, niż planowaliśmy wyjeżdżając nawet na najdroższą wycieczkę.
Zachęcałabym do wykupienia takiej polisy, wówczas przynajmniej w przypadku
nieszczęścia nasze kłopoty będą częściowo zredukowane.
Pamiętajmy również, że zgodnie z
zasadami wynikającymi z ustawy o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach i na
zorganizowanych terenach narciarskich, w Polsce dzieci do lat 16 powinny jeździć
na nartach w kasku, zaś osoby jeżdżące na nartach muszą być trzeźwe. Złamanie
tych zasad stanowi wykroczenie zagrożone karą grzywny do 5.000 zł. Warto
również zwrócić uwagę, że polski ustawodawca po praz pierwszy przywołaną ustawą
(w 2011 r.) zobligował podmioty zarządzające terenem narciarskim do prowadzenia
specjalnego rejestru wypadków, dzięki któremu prowadzenie spraw
odszkodowawczych związanych z wypadkami na stokach stało się ułatwione. Od
niedawna również stoki narciarskie w Polsce są patrolowane przez policję. Świadomość
prawna wyraźnie więc podnosi się. I mnie to cieszy.
Zwłaszcza, że urlop zapewne
spędzimy całą rodziną w Polsce, w naszym rodzinnym domu, opisanym na siostrzanym blogu tutaj
. Już odliczamy dni do zimowych wakacji. Wprawdzie zakopiańskie stoki stanowią
umiarkowaną konkurencję dla znakomicie przygotowanych włoskich czy francuskich
tras, jednak jeżdżenie w Polsce też ma wielki urok. I dlatego będę wspierać każdą
formę poprawy bezpieczeństwa na naszych stokach. A na dziś
życzę – i Państwu, i sobie – pięknej, prawdziwej, białej i mroźnej zimy. Do
zobaczenia na stoku!
Brak komentarzy:
Bardzo dziękuję za Twój komentarz :-)