Jestem w ciąży - gdzie moja położna?
Coraz częściej mówimy i myślimy o świadomości pacjentów, o możliwości żądania przez nich odszkodowań od podmiotów medycznych, kiedy „coś pójdzie nie tak”. To bardzo dobrze, że świadomość prawna i w tym obszarze wzrasta. Dobrze, że uczymy się, że jeśli ktoś popełnił błąd, może za to ponieść odpowiedzialność. Dobrze, że szukamy rozwiązań pomagających nam przynajmniej częściowo zrekompensować straty, jakie ponosimy w związku z leczeniem, po komplikacjach i perypetiach zdrowotnych. Jednak mogę z pewnością stwierdzić, że klienci szukający odszkodowania, sto razy woleliby nigdy nie mieć powodu, aby przestąpić próg mojej kancelarii. Woleliby po prostu, aby nigdy nie doszło do „zdarzenia medycznego” (tak eufemistycznie ustawa nazywa sytuację, kiedy niefachowe działanie lekarzy wywoła u nas rozstrój zdrowia). O sprawach medycznych będę tu pisać nieraz, jednak dziś trochę przewrotnie – o tym, co (być może) pomogłoby nam niektórych z nich uniknąć.
Media bombardują informacjami na
temat nieprawidłowości działań szpitali i lekarzy, również przy porodach, czego
skutki bywają tragiczne. Karetka nie dojeżdża na czas, lekarze odmawiają
przyjęcia do szpitala, zwlekają z podjęciem decyzji o tzw. cesarskim cięciu.
Pytanie, czy sytuacjom tym można byłoby zapobiec? Nie zawsze. Analizując
konkretny przypadek, nigdy nie dowiemy się, „co by było gdyby”. Gdyby tak
jednak wyobrazić sobie, że świadomość samych ciężarnych gwałtownie wzrasta?
Gdyby tak mieć pewność, że wszystkie one, bez wyjątku, są objęte stałą,
troskliwą opieką specjalisty przez wiele miesięcy przed porodem? Że już w ciąży
mają zapewnioną bezpłatną fachową pomoc, bez kolejki, właściwie „na telefon”?
Niemal całą ciążę? Gdyby przed tą wielką chwilą każda z nas wiedziała, co
dokładnie ją czeka i jakich przeszkód (w tym biurokratycznych) może się
spodziewać, jak im zaradzić?
A gdybym Wam powiedziała, że taki
system pomocy ciężarnym z powodzeniem funkcjonuje w Polsce? Tylko nie wiem,
naprawdę nie wiem dlaczego – mało kto o nim mówi, mało kto cokolwiek wie.
Kilka słów o prawie.
Zgodnie z art. 68 ust. 3
konstytucji RP państwo ma obowiązek objęcia szczególną opieką zdrowotną dzieci
do 18. lat, kobiety w ciąży, w okresie połogu, osoby niepełnosprawne i w
podeszłym wieku. Ze względu na tę zasadę, zgodnie z art. 13 ustawy o
świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, kobieta w ciąży, która nie ma żadnego tytułu
do ubezpieczenia, wciąż ma prawo do bezpłatnych świadczeń
zdrowotnych. Kobieta w ciąży ma prawo do wszystkich świadczeń, jakie muszą być
jej udzielone ze względu na stan zdrowia. Szczegóły dotyczące tego, jaki zakres
opieki przysługuje ciężarnym reguluje Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 20
września 2012 roku w sprawie standardów postępowania medycznego przy udzielaniu
świadczeń zdrowotnych z zakresu opieki okołoporodowej sprawowanej nad kobietą w
okresie fizjologicznej ciąży, fizjologicznego porodu, połogu oraz opieki nad
noworodkiem.
A teraz hit.
fot. EB |
Czyli to, co chciałabym Wam dziś polecić jako wiedzę użyteczną. Kobiecie w ciąży przysługują w
ramach NFZ wizyty położnej środowiskowej przed porodem - jedna wizyta
tygodniowo od 21. do 31. tygodnia ciąży i dwie wizyty tygodniowo od 32.
tygodnia ciąży do terminu rozwiązania. To około 30 godzin indywidualnych
spotkań! Są to indywidualne zajęcia w ustalonym z położną miejscu –
najczęściej będzie to miejsce
zamieszkania ciężarnej, do którego położna przyjeżdża w umówionym czasie jeden
lub dwa razy w tygodniu (każde spotkanie trwa około godziny). Tematyka spotkań
dostosowywana jest do indywidualnych potrzeb ciężarnej. Otrzymujemy fachowe
wsparcie – porady zdrowotne, pielęgnacyjne, ale także wsparcie emocjonalne,
psychologiczne. Mamy czas na ustalenie planu porodu, z którym później możemy
przyjechać do szpitala, spokojnie wiedząc, czego możemy oczekiwać (a czego
wymagać). Nasza położna będzie najlepiej poinformowana, w którym szpitalu jakie
panują indywidualne zwyczaje i może nas dobrze praktycznie przygotować do tego,
co może nas czekać. W przypadku awaryjnej sytuacji, mamy również kogoś znanego
nam, oswojonego, do którego możemy zwrócić się o ewentualne wsparcie. Warto
przy dokonywaniu wyboru położnej dowiedzieć się również, jakie badania będzie
mogła nam zaoferować w czasie spotkań – z pewnością dokona pomiaru ciśnienia,
ale zdarza się również, że położna będzie wyposażona np. w przenośny aparat
KTG, co może nam oszczędzić wizyt w przychodniach czy u naszego ginekologa, gdy
będziemy na „ostatnich nogach”.
Aby być pod opieką wybranej położnej, wystarczy wypełnić i złożyć w danej
placówce (być może naszej przychodni, choć nie ma obowiązku rejonizacji) odpowiednią
deklarację zawierającą podstawowe informacje na nasz temat, jak imię i
nazwisko, adres czy numer PESEL. W przypadku chęci wyboru położnej z jakiejś
dalszej lokalizacji, warto najpierw z nią porozmawiać, by nie narazić się na
odmowę przyjęcia nas pod opiekę z powodu odległości do naszego miejsca
zamieszkania.
Proste? Bardzo. Dobrze, że państwo zapewnia ciężarnym tak rzetelną,
stałą, indywidualną opiekę specjalistyczną. Szkoda, że tak niewiele kobiet ma
świadomość tych możliwości. Położną
najczęściej spotykamy po praz pierwszy w sali porodowej – kiedy wszystko już
się dzieje, cały personel bywa spięty, a my mamy niewielką kontrolę nad
sytuacją. Może gdybyśmy były lepiej przygotowane, świadome swoich praw jako
pacjentki, spokojniejsze – udałoby się uniknąć niejednego nieszczęścia, z
pewnością zaś łatwiej byłoby nam przejść ten niełatwy przecież czas
rozwiązania. Czego wszystkim gorąco życzę.
Co do położnych - do mnie faktycznie przychodziła miła, pomocna i dobrze wykształcona położna środowiskowa kilka razy po porodzie, była to dla mnie duża pomoc i cieszę się, że z niej skorzystałam. Ale jeśli chodzi o plan porodu...do szpitala wzięłam swój, i teoretycznie wiedziałam, że mam prawo go przedstawić...ale przy przyjęciu lekarz traktował mnie tak przedmiotowo i był tak nieprzyjemny, że nie ośmieliłam się go wyjąć. Sama świadomość tego, czego możemy wymagać nie wystarczy, potrzebne jest wsparcie ze strony lekarzy i położnych. Rodząca kobieta nie ma sił "wykłócać się" o swoje racje.
OdpowiedzUsuńTo prawda, bardzo wiele zależy od tego, w jaki sposób zachowuje się personel medyczny. Niestety często jest to bardziej sprawa dobrego wychowania, niż przepisów. Jest wielu wspaniałych, taktownych i mądrych lekarzy. Z całą pewnością - im większą mamy świadomość naszych uprawnień, tym spokojniej możemy wymagać ich realizacji - również od tych mniej pomocnych. Czasem wystarczy dać do zrozumienia, że zna się swoje prawa - wówczas często zmienia się nastawienie lekarzy, oni też nie chcą narażać się na kłopoty. Nasza świadomość to pierwszy krok do zmian na lepsze, oby te zmiany przyszły szybko.
OdpowiedzUsuń