Temat trochę wakacyjny,
ale pogoda bywa plażowa, więc nadal chyba warto się dowiedzieć, że nieprawdą
jest, by spożywanie alkoholu w miejscu publicznym było karane. W każdym razie
nie zawsze.
Ciekawe, że ta
nieprawda powtarzana jest co krok i wmawiana nam przy każdej okazji. Co więcej,
zdarza się, że nawet funkcjonariusze publiczni próbują nam w oparciu o tą
wmawianą (nie)prawdę zaproponować mandat. Nie dajmy go sobie wcisnąć. A problem
wyjaśnijmy.
Najpierw o przepisach.
Po pierwsze, na pewno uraduje Czytelników, że wszystkie przepisy antyalkoholowe
są wprowadzane wyłącznie dla naszego dobra. Ich źródło bowiem płynie wprost z
ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, której cała
treść jest następstwem uznania przez ustawodawcę „życia obywateli w trzeźwości
za niezbędny warunek moralnego i materialnego dobra narodu” (to cytat z arengi
czyli wstępu do ustawy). Wyjaśniwszy tę kojącą kwestię – przejdźmy do nurtujących
(niektórych z) nas przepisów dotyczących samego spożywania alkoholu.
Przywoływana ustawa wskazuje, że alkohol nie może być spożywany „na ulicach,
placach i parkach” (z wyjątkiem miejsc przeznaczonych do ich spożycia na
miejscu, w punktach sprzedaży tych napojów). Wymienia też inne miejsca, w
których zabrania się picia „procentów”: na terenie szkół oraz innych zakładów i
placówek oświatowo-wychowawczych, opiekuńczych i domów studenckich, na terenie
zakładów pracy oraz stołówek, w miejscach i czasie masowych zgromadzeń, w
środkach i obiektach komunikacji publicznej (z wyjątkiem wagonów
restauracyjnych i bufetów w pociągach), w obiektach wojskowych. Dodatkowo wskazuje
się miejsca i okoliczności, w jakich nie należy pic i sprzedawać alkoholu o
wyższej i najwyższej procentowo zawartości. Co dość istotne, w ustawie nie ma
słowa np. o plażach.
|
1907 r. Obwieszczenie Magistratu zakazujące Paniom kurzyć na Plantach. To już przepis natury porządkowej.
Archiwum Narodowe Kraków, Zbiór afiszy i plakatów, sygn. 29/665/326 |
Nie cieszmy się
przedwcześnie jednak, bowiem przepisy dają jeszcze upoważnienie radom gminnym,
by wprowadzały czasowe lub stałe zakazy „alkoholowe” na swoim terenie. Ograniczenia
te powinny być uzasadnione troską o
nasze społeczne morale (w przeciwieństwie do tzw. przepisów porządkowych,
których uzasadnieniem może być po prostu utrzymanie porządku). I tak na przykład: w Sopocie uchwała Rady Miasta
z dnia 05 września 2014 r. stanowi zakaz spożywania (także sprzedaży,
podawania, wnoszenia) alkoholu na terenie obiektów, na których odbywają się imprezy
przeznaczone dla dzieci i młodzieży do lat 18, pierwszego dnia wiosny (dzień
wagarowicza) od godz. 7.00 do 14.00, w dniu „Bożego Ciała” w czasie i na trasie
procesji oraz na plaży w godzinach od 18.00 do 9.00, za wyjątkiem tzw. punktów
sprzedaży, czyli kawiarni i lokali gastronomicznych; w Gdańsku i Gdyni np. na
plaży alkoholu pić nie wolno wcale – i wydaje się, że ta jednak restrykcja jest
zbyt daleka, zbliżona do troski o święty spokój i porządek a nie morale
społeczne.
Wracając do tematu – jeśli
chcemy napić się piwa z puszki, powinniśmy znać więc treść lokalnych przepisów
dotyczących ograniczeń spożywania alkoholu na danym obszarze. Możemy o nią
zapytać np. strażnika miejskiego, który na pewno zna przepisy gminne. A potem znaleźć
miejsce, które nie jest „ulicą, placem lub parkiem” oraz dodatkowo żadnym z
miejsc wynikających z uchwały i hulaj dusza. Czasem trudno znaleźć granicę, pomiędzy
skwerem a parkiem, to jest niestety wykorzystywane przez funkcjonariuszy,
którzy nie wnikając w takie drobne szczegóły, wypisują mandaty. Jednak zapewniam,
że policjanci oraz strażnicy miejscy są świadomi ograniczeń, jakie stawiają im
w tym przypadku przepisy. Jeśli więc rozsądnie uzasadnimy funkcjonariuszowi,
dlaczego pijemy pod tym a nie innym drzewem lub w tej a nie innej bramie,
możemy mandatu uniknąć. A jeśli i tak uparcie będzie się nam go wypisywać,
możemy po prostu odmówić przyjęcia. O konsekwencjach odmowy przyjęcia mandatu napiszę
przy następnej okazji.
Brak komentarzy:
Bardzo dziękuję za Twój komentarz :-)